Witajcie!
Przedstawiam Wam "Przysłowiowy TAG"! Zostałam do niego nominowana przez klaudiaw41 z bloga
Książki, recenzje, czytelnicy oraz Victorię z
Czytelnicze myśli, za co serdecznie dziękuję!
Bez dalszego przedłużania, zapraszam do czytania.
1. Apetyt rośnie w miarę jedzenia- czyli książka jednotomowa, której kontynuację chętnie bym przeczytała.
Chwilkę musiałam pomyśleć, ostatecznie wybrałam "Aż po horyzont" Morgan Matson. Włóczęga opisana przez autorkę, zdjęcia miejsc, które naprawdę odwiedziła i ciekawostki dotyczące stanów, które odwiedzali główni bohaterowie- to zdecydowanie książka godna kontynuacji. Tym bardziej, że zakończenie mnie trochę zawiodło. Muszę jeszcze dodać, że powieść przypominała trochę dziennik podróży, który zawiera playlisty, rysunki i tym podobne rzeczy. Całkiem jak prywatny notatnik. Było to bardzo sympatyczne i od razu przypadło mi do gustu :)
2. Co za dużo, to niezdrowo- czyli kontynuacja, która była gorsza od pierwszej części.
Od razu pomyślałam o "Ever" Alyson Noël. Pierwszą część przeczytałam i była całkiem niezła, więc zabrałam się do kolejnej... która okazała się niewypałem. Zrozumiałam pomysł na fabułę, był całkiem niezły i w pierwszym tomie nawet mi się podobał. Ale im dalej w las, tym więcej drzew... Ostatecznie stwierdziłam, że kolejne części są wręcz przekombinowane i dałam sobie spokój.
3. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki- czyli książka, którą mogę czytać wielokrotnie.
Jeszcze mi się nie zdarzyło przeczytać książkę po raz kolejny "od deski do deski". Jednak bardzo lubię wracać do fragmentów romansu Johanny Lindsey "Dla siebie stworzeni". Tak, tak, czytam romansidła, a do niektórych nawet lubię wracać. Akurat książki Johanny Lindsey bardzo przypadły mi do gustu, dzięki mojej mamie, która jest jej fanką, więc jej powieści stały od dłuższego czasu na półkach w naszym domu. Były więc pierwszymi romansami po jakie sięgnęłam. Akurat "Dla siebie stworzeni" zachwyciła mnie relacją łączącą głównych bohaterów. Od nienawiści i chęci wzajemnego mordu przeszli do porozumienia oraz gorącej miłości. Uwielbiam podobne historie i to zapewne się już nie zmieni ;)
4. Stary, ale jary- czyli ulubiona książka z dzieciństwa.
Jak już wielokrotnie wspominałam jest to "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery. Pierwsza z lektur szkolnych, która mnie wciągnęła całkowicie i sprawiła, że zapragnęłam sięgnąć po kolejne książki.
5. Nie taki diabeł straszny, jak go malują- czyli książka, która mnie miło zaskoczyła.
"Miasto Kości" Cassandry Clare! Naprawdę nie spodziewałam się, że tak mi się ta książka spodoba. Unikałam jej od dłuższego czasu, jakoś nie chciało mi się wierzyć, że istnieje książka, którą praktycznie wszyscy mi polecają. W końcu jednak po nią sięgnęłam i byłam miło zaskoczona. Faktycznie okazała się dobra, a jej recenzję możecie znaleźć na blogu.
RECENZJA
6. Nie chwal dnia przed zachodem słońca- czyli książka, która rozczarowała mnie swoim zakończeniem.
Na dobrą sprawę cała książka mnie rozczarowała, ale zakończenie szczególnie... "Angelologia" Danielle Trussoni. Zapowiadało się świetnie, a okazało się, że znakomita część książki to opisy rozważań i powroty do przeszłości. Ogólnie opisy mi nie przeszkadzają, o ile są treściwe i nierozbudowane do granic możliwości. Jednak to była "książka-opis". A zakończenie było tak wydumane, że aż bolało w trakcie czytania. Liczyłam na coś bardziej... pasującego do reszty książki.
7. Wyśpisz się po śmierci - czyli książka, w którą tak się wciągnęłam, że mogłabym zarwać przy niej nockę.
"Czas Żniw" Samanthy Shannon! O ile dobrze pamiętam to zarwałam przy niej "tylko" pół nocki, nie odciągnęła mnie nawet świadomość, że trzeba wstać o 6:45, aby zdążyć na autobus szkolny xd Tak więc sobie posiedziałam do 3 i się w końcu zlitowałam. Nie mogłam oderwać się od historii Paige... A kiedy na scenę wkroczył Naczelnik... wiedziałam, że przepadłam i MUSZĘ czytać do końca!
8. Mowa jest srebrem, a milczenie złotem - czyli książka z najlepszymi dialogami.
Kilka takich było... ale najmilej wspominam "Obsydian" Jennifer L. Armentrout. Daemon i Katy to dwójka bohaterów, którzy niezmiennie przywołują na moją twarz uśmiech! Ach, tego wręcz nie da się opisać! Ubóstwiam ten duet!
"-Sprawdziłem twojego bloga.
-Znowu mnie prześladujesz, jak widzę. Mam zdobyć zakaz zbliżania się?
-W twoich snach, Kotek. O, czekaj, już w nich występuję, prawda?
-W koszmarach, Daemon. W koszmarach."
"-Daemon, to nie był zwykły szaleniec.
-O to teraz jesteś ekspertem od szurniętych ludzi?
-Miesiąc z tobą i odnoszę wrażenie, że mam już doktorat w tej dziedzinie."
9. Raz na wozie, raz pod wozem - czyli książka, która miała dużo zwrotów akcji.
Zazwyczaj nie czytam książek przygodowych czy akcji... więc podam książkę, a w sumie cykl, w którym działo się sporo. Cykl "Dotyk Julii" Tahereh Mafi. Oj, cóż tam się nie dzieje! Świetna historia, ciekawa główna bohaterka, przystojniacy zabiegający o jej względy i dosyć fatalistyczna wizja świata. Oraz Kenji! Takie połączenie daje nam całkiem porządną powieść z gatunku fantasy :D A w tym przypadku- cały cykl.
10.Pierwsze koty za płoty - czyli książka, przez której początek nie mogłam przebrnąć.
Tutaj musiałam się zastanowić... ostatecznie wybrałam "Achaję" Andrzeja Ziemiańskiego (jak widać zdarzało mi się już wcześniej przeczytać powieść rodzimego autora). Początek był dosyć dziwny i ciężki. Pan Ziemiański wykazał się tak odmiennym stylem pisania, tak nowym dla mnie, że chwilę mi zajęło przyzwyczajenie się do niego. Dużo wulgaryzmów, prosty język i próby stworzenia pewnej "gwary", stanowiły dla mnie nie lada utrudnienie. Z czasem jednak przywykłam i dalej jakoś poszło ;)
11. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu - czyli książka, którą zna prawie każdy.
Od razu zapaliło mi się światełko "Zmierzch"! Nie chcę jednak dublować Klaudii, więc wybieram "Miasto Kości" Cassandry Clare (choć teraz dubluję sama siebie :D ). Tyle osób namawiało mnie do przeczytania serii, że naprawdę zaczęłam się zastanawiać: czy jest ktoś, kto jeszcze tego nie czytał bądź o tym nie słyszał?
12. Co ma wisieć, nie utonie - czyli książka, której zakończenie przewidziałam, będąc w trakcie czytania.
O właśnie! Ja tutaj dumam, a okazuje się, że taką książkę czytałam całkiem niedawno! "Szkoła dla snobów" Carrie Karasyov i Jill Kargman. To, że domyślałam się jakie zakończenie mnie czeka, wcale nie odebrało mi przyjemności z czytania. Wiedziałam, że schematy opanowały tę powieść, ale i tak fajnie mi się czytało! Miałam akurat ochotę na podobny odmóżdżacz i nie oczekiwałam, że fabuła oderwie się od wzoru, który autorki sobie narzuciły. Oczywiście, nie zostałam zaskoczona.
13. Od przybytku głowa nie boli - czyli ulubiona powieść licząca ponad 400 stron.
Zdecydowanie "Królowa Tearlingu" Eriki Johansen. Ani przez moment lektura mi się nie dłużyła, choć książka ma 486 stron. Byłam tak zafascynowana bohaterami, nowym światem i wydarzeniami, że zupełnie nie dostrzegałam upływu czasu, a książkę skończyłam w ekspresowym tempie. Preferuję właśnie takie historie, podobne objętościowo i tematycznie. Po prostu powieści posiadające mniej niż 350 stron za szybko się kończą!
14. Wszystko co dobre szybko się kończy - czyli ulubiona książka licząca mniej niż 200 stron.
I tutaj zaczynają się prawdziwe schody... "Mały Książę" Antoine de Saint-Exupéry i "Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela" Henryk Sienkiewicz. Jedyne książki poniżej 200 stron, które czytałam i obie zaliczam do jednych z najbardziej pouczających, i najbardziej przeze mnie lubianych. Choć czytałam je dawno ("Małego księcia" jako lekturę szkolną a "Z pamiętnika..." na spotkaniu rodzinnym- dziwny czas i miejsce, ale mimo wszystko książka sprawiła, że się rozkleiłam) to do dziś pamiętam co przeżywałam w trakcie czytania.
15. Być kulą u nogi - czyli książka, w której występuje trójkąt miłosny.
Stawiam na "Żelaznego Króla" i "Żelazną Córkę" z cyklu "Żelazny Dwór" Julii Kagawy. Trójkąt, który tam występuje nie jest jakiś nachalny i dominujący całą fabułę. Dlatego właśnie jest on wyjątkowy, ponieważ tylko Puk-Meghan-Ash nie przyprawiają mnie o migrenę. Czasem mi się wydaje, że mam alergię na trójkąty miłosne... A może nie tylko ja? ;>
16. Jedna jaskółka wiosny nie czyni - czyli autor, którego przeczytałam więcej niż jedną książkę/serię i każda z nich mi się podobała.
Hmm... Stephenie Meyer wraz z jej sagą "Zmierzch", "Intruzem" oraz "Drugim życiem Bree Tanner". Od razu lepiej powiem, że książki te czytałam dawno i należały do moich ulubionych. Teraz wydaje mi się, że już z nich wyrosłam, jednak darzę je szczególnym sentymentem. W końcu były to jedne z moich pierwszych książek.
17. Darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda - czyli bohater, który czuje się niekomfortowo w sytuacji, w jakiej się znalazł.
Mam idealnego kandydata! "Z innej bajki" Jodi Picoult i Samanthy Van Leer. Książę Oliver sprawiał wrażenie dosyć niezadowolonego, że musi żyć według historii, którą napisał ktoś inny. Tak więc na pewno czuje się niekomfortowo. I to nie tylko w jednej sytuacji, ale cały czas! O! Jaki piękny przykład mi się trafił :D
18. Co cię nie zabije, to cię wzmocni - czyli bohater, który pod wpływem różnych czynników dorośleje.
"Dziewczyna z porcelany" Agnieszki Olejnik. Główny bohater- Michał, przeszedł długą drogę, aby ze studenta, który nie ma żadnych zobowiązań, przeistoczyć się w odpowiedzialnego mężczyznę. Na jego głowę spadło nagle wiele spraw: spłacanie kredytu, opieka nad bratem, skończenie studiów... Wiele czynników miało wpływ na jego przemianę, która mnie zachwyciła i dała pewną nadzieję.
A teraz nadszedł czas na nominacje! Stwierdziłam, że nie będę wymieniać kilkunastu osób, nominuję tylko dwie i wszystkich, którzy chcą wykonać ten TAG u siebie!
Oto więc kogo nominuję:
Życzę miłej zabawy z Przysłowiowym TAGiem! Powodzenia!